Wiem, że po przeczytaniu następnego zdania większość będzie kazała mi puknąć się w czoło, ale i tak to napiszę. Z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA OBSŁUGA PACJENTA W PUBLICZNEJ SŁUŻBIE ZDROWIA JEST OK. Nie chce mi się teraz za bardzo pisać czemu zachwycam się tym dogorywającym i znienawidzonym przez wszystkich resortem. Nie jestem opłacana przez panią Kopacz i nie mam (na razie;) żadnego interesu w podlizywaniu się pracownikom służby zdrowia. Po prostu swego czasu zwiedziłam wraz ze swoją kochaną i wiecznie schorowaną babcią kilka przychodni i szpitali. Po roku zajmowania się zdrowiem babci mogłabym pisać doktorat z medycyny;) I tak ogólnie byłam z państwowej opieki służby zdrowia zadowolona, babcia zresztą też. Aż do wczoraj, kiedy to przyszło mi odwiedzić przychodnię na Poborzańskiej.
Zależało mi żeby zrobić jak najszybciej babci mammografię. Mammograf w szpitalu był nieczynny, więc mama zadzwoniła do przychodni na Poborzańską w celu zapisania babci prywatnie. Wytłumaczyła, że ma skierowanie od internisty, ale do poradni chorób sutka na którym jest napisane, że celem jest zrobienie mammografii. I że zależy jej na czasie bo 26ego babcia ma mieć wizytę w tejże poradni chorób sutka z już zrobioną mammografią. Pani z rejestracji rentgenowskiej powiedziała, żeby babcia przyszła, że zrobi się mammografię i wogóle wszystko cycuś. Na miejscu okazało się, że jednak nie przyjmą tego skierowania, bo po 1. skierowanie jest do poradni chorób sutka, gdzie dopiero mogą dać skierowanie na mammografię, a po 2. skierowanie jest od internisty, a oni potrzebują od chirurga albo ginekologa. Moje pytanie czemu w takim razie mojej mamie powiedziano, że zrobią babci badanie, pozostało bez odpowiedzi. Po długim kombinowaniu z paniami z rejestracji co by tu z tym fantem zrobić, zostawiliśmy babcię w przychodni i pojechaliśmy do przychodni Zdrowie na Kondratowicza (najlepsza przychodnia świata) z małą szansą na dostanie skierowania od jakiegoś ginekologa. Ale ginekolog był, nie było pacjentów i po 10-ciu minutach bajerowania (czego to się nie robi dla babci), wyszłam ze skierowaniem w ręku:) Panie w rejestracji RTG na Poborzańskiej stwierdziły, że babcia pójdzie sobie na badanie, a ja w tym czasie zapłacę w kasie za mammografię i klisze. I tu się zaczęło.W przychodni na Poborzańskiej są 3 (słownie trzy) kasy i 2 (słownie dwie) ogólne rejestracje. Jedna kasa mieści się na górze przy rejestracji do przychodni z Rembielińskiej (czemu do przychodni z Rembielińskiej rejestracja jest na Poborzańskiej???) Zaplecze rejestracji oddzielone jest parawanami. Jeden parawan to reklama jakiegoś medykamentu, na drugim wiszą informacje dla pacjentów. Pomieszczenie wygląda jak naprędce sklecony prowizoryczny punkt przyjmowania pacjentów za czasów doktora Judyma. Kasą jest stolik z terminalem na którym stoi kartka z ręcznie napisanym słowem KASA:) Stojąc w kolejce spytałam się pani w rejestracji czy mogę tu zapłacić za badania. Okazało się, że można tu płacić, ale za mammografię, która należy do przychodni Poborzańska, płaci się na dole w sklepiku:) Sklepik w którym płaci się za mammografię okazał się czynny tylko do 15ej:) Pani w rejestracji Rembielińskowej skierowała mnie więc do rejestracji właściwej, należącej do Poborzańskiej. Gdzie wprowadzili (podobno niedawno) numerki. Gdy przyszła moja kolej, pani z okienka odesłała mnie do koleżanki obok. Na moje pytanie, czemu pani mnie odsyła do koleżanki, stwierdziła, że tylko koleżanka przyjmuje opłaty za badania. Koleżanka akurat miała jakiegoś petenta, a gdy petent odszedł, wzięła ode mnie skierowanie, po czym zapytała:
„ile to kosztuje???”🙂
Ja: „120 zł, 80 zł badanie mammograficzne plus 40 zł za 4 (słownie cztery) klisze, ale jak będzie taniej to się nie obrażę.”
Pani (wertując cennik,) :”A ile jedna klisza? ???” 🙂
Ja:” Jeżeli 4 klisze =40 zł to 1 klisza =10 zł, a poza tym to pani powinna wiedzieć ile mam zaplacić„.
Pani: „Tak pani powiedzieli na górze w rejestracji?? ”
Ja: „Tak mi powiedziały telefonicznie, a teraz to samo osobiście, panie w rejestracji rentgenowskiej. A poza tym musi pani to mieć w tym cenniku.”
Pani (po znalezieniu w końcu ceny):”Bedzie musiała pani trochę poczekać, bo nie mam wydać”.
Ja: „Przecież nie ma takiej potrzeby, bo ja mam akurat 120 zl„.
Tutaj wraz z resztą ludzików dowiedziałam się, że ona nas teraz nie przyjmie, bo teraz akurat załatwia jednego pana, który poszedł do bankomatu, ale on za chwileczkę wróci:)
Ja:”A jak nie wróci? ???A jak wróci za pół godziny to pani przez pół godziny nikogo nie przyjmie?”. Za mną już wtedy stały dwie osoby.
Na to pani wyszła zza okienka, otworzyła drzwi do przychodni i zaczęła wypatrywać tego pana na ulicy:) Piszę pani, ale powinnam napisać kretynka. Jakaś petentka powiedziała do mnie „dobrze, dobrze, niech się pani nie daje!„. W międzyczasie inna rejestratorka stwierdziła, że ona idzie „na śniadanie” i żeby ją inna zastąpiła, ale ta stwierdziła, że ona właśnie skończyła pracę. Na to tamta „ale tylko na 5 minut„. I tu wszyscy sie dowiedzieli, że ta nie zostanie, bo idzie dziś na rehabilitację. Po czym zabrała ze stołka swoje naprawdę wielgachne dupsko i poszła. A tamta od śniadania (śniadanie o 16ej??) już zaczęła wychodzić z rejestracji, zostawiając ludzi przy okienku (z numerkami). Nie poszła jednak daleko, bo ktoś się wkurzył, że „jak można tak ludzi zostawiać”.
Gdy moja pani od płatności wróciła z poszukiwań swojego zagubionego petenta, okazało się, że nie może na razie przyjmować, bo jest tylko jeden komp z tym systemem. Oczywiście trzeba to było z niej wyciągnąć, bo nie potrafiła wyartykułować podstawowych zdań. Zaczełyśmy sobie z jedną dziewczyną robić jaja, że oczywiście winne wszystkiemu komputery, że kiedyś to były czasy, nie było komputerów i wszyscy byli szczęśliwi itd. Po czym przybiegł zagubiony i zdyszany petent z plikiem 20 złotówek w ręku, kretynka go obsłużyla i wzięła się za mnie. Wklepywanie babcinych danych do faktury (imię, nazwisko i adres) zajęło jej jakieś 10 min…
Jeżeli ktoś cierpi na niskie ciśnienie to polecam przychodnię na Poborzańskiej, podnosi się automatycznie. Jeśli ktoś ma nadciśnienie albo cierpi na brak asertywności zdecydowanie odradzam.
A jak ktoś ma podobne przygody w swojej przychodni, zapraszam do przychodni „Zdrowie” na Kondratowicza 🙂 W końcu nie ma rejonizacji 🙂